wtorek, 30 października 2018

Nasze książki na jesień

Mimo że w naszym domu jest mało książek (wielu pozbyłam się na fali zainteresowania minimalizmem), to jednak czytamy dużo. Oczywiście latem był zastój w tej kwestii z racji tego, iż każdą wolną chwilę staraliśmy się spędzać na dworze. Ale teraz, jesienią, czytamy, czytamy, czytamy.
Moja półtoraroczna córka wykazuje ogromne zainteresowanie książkami. Wiele z nich pozostało nam po Mai, niektóre wypożyczamy (wspominałam wiele razy, że mamy świetnie zaopatrzoną bibliotekę), niektóre dokupiłam.
Obecnie przerabiamy część pierwszą znanej zapewne wielu małym czytelnikom książki -"Pucio uczy się mówić". Najmłodsza zakochana jest w Puciu. Cudownie wymawia słowo "Pucio". Co nam się podoba w tej książce? Ładne obrazki oraz proste sytuacje opisane prostym językiem z licznymi onomatopejami.
Nadal na topie u nas seria książeczek "Onomato" oraz "Księga dźwięków".
Ponadto lubi przeglądać książeczki o zwierzątkach. Bardzo lubi dużą książkę o piesku oraz (tak jak kiedyś Maja) - "Gdzie jesteś, Alusiu?"- książeczkę (z elementami ruchomymi) o Alusiu, który bawi się z mamą w chowanego. Tak naprawdę to po prostu chowa się przed mamą, wołającą go do spania. Taki psikuśny Aluś, jak każde dziecko:)
Książki, od których zakupu nie mogłam się powstrzymać to seria "Przesuń paluszkiem" (my mamy dwie) oraz dwie książeczki H. Dexeta.
Piękne ilustracje i to co dzieci lubią najbardziej - dziurki, w które mogą włożyć paluszek.
A co czyta sześciolatka?
Skończyłyśmy niedawno świetną książkę B. Stenki "Fisowanie".
To urocze przygody sześcioletniej Marylki, jej rodziny i przyjaciół. Zwykłe, codzienne sytuacje, ale jakże świetnie i z humorem zaprezentowane.
 Kolejna książka to "Ziuzia". Nie za bardzo nam się chce ostatnio do niej zaglądać, no cóż, może spróbujemy jeszcze raz.
"Ocean to pikuś" Ł. Wierzbickiego. Autora znamy z "Afryki Kazika", więc z przyjemnością sięgnęłyśmy i po tę pozycję. I... - super wybór. Pełna humoru opowieść o przygodach na oceanie Aleksandra Doby. Na początku pomyślałam, że to będzie nuda na miarę "Starego człowieka i morze" (nie oszukujmy się, to było nudne). Ale przygody A. Doby, samotnie przepływającego kajakiem Atlantyk, są tak ciekawie i tak zabawnie opisane, że nie sposób się oderwać od tej książki. Gorąco polecam ja i moja starsza córka.
"Zielnik" musimy już oddać, bo kończy nam się materiał do badania (ach, ta jesień).
A "Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek", to był trafiony prezent od Oli:)
Mimo że wiele spraw tu opisanych ciężko jest zrozumieć przez sześciolatkę (aktywistki, rewolucje, ruch oporu, itd.) to jednak historie małych dziewczynek, które realizowały swoje marzenia spodobały się jej. Będziemy jeszcze wracać do tych historii.
A moje lektury na jesień? Oto one:
Zabawne historie kryminalne napisane przez Alka Rogozińskiego są miłą lekturą na jesienne wieczory. Wciągają tak, że jedna książka starcza na jeden wieczór:(
Minimalizm nadal leży w kręgu moich zainteresowań, stąd mój wybór padł na książkę K. Kędzierskiej, L. Babuty i A. Mularczyk - Meyer.
Zaciekawiła mnie też idea lagom, szwedzkiej sztuki równowagi, która mówi, by mieć, być, robić "w sam raz", "tyle, ile trzeba". Podoba mi się ta koncepcja.
W związku z tym, że wiele z tych książek za nami, czas udać się ponownie do biblioteki. Jeszcze tyle jesiennych wieczorów przed nami.

poniedziałek, 22 października 2018

Wakacje w październiku

Wakacje w październiku? Czemu nie, jeśli jest taka możliwość, to polecam jak najbardziej. Zwłaszcza jak październik jest piękny. A ten jest, a właściwie był... do tej pory.
Mąż dostał wreszcie urlop, który mieliśmy spożytkować na odświeżenie przedpokoju, wprowadzenie ulepszeń w łazience i kuchni, ale... No właśnie i tu pojawiło się pytanie: mieć czy być? Tym razem padło na "być".
Ściana w przedpokoju straszy, ale my mieliśmy wspaniałe jesienne wakacje.
3 dni przed spontanicznie zaplanowanym (czy to się nie wyklucza?) wyjazdem, wyguglałam sobie uroczy zakątek w województwie kujawsko-pomorskim. Trochę daleko od Poznania. Zdecydowaliśmy się jednak jechać i to była bardzo dobra decyzja. 
Wymarzyłam sobie wyjazd z dala od ludzi, od wielkich ośrodków i hoteli, z dala niemalże od cywilizacji i udało się. Miejsce, do którego dotarliśmy znajduje się w Górznieńsko - Lidzbarskim Parku Krajobrazowym. I o to chodziło: lasy, jeziora i długie spacery na świeżym powietrzu.
Na miejscu klimatyczny dworek i "chaty" w drewnie i kamieniu (z wszelkimi udogodnieniami). Restauracja w starym młynie, za nią prywatna plaża. Byliśmy zachwyceni. 
Za dnia jeszcze lepiej to wyglądało.
Najbliższa okolica była zachwycająca. 
Moja starsza córka odkryła, że to tu jest wejście do Narnii:)
Okolica wspaniała, ale ta złota polska jesień... Super trafiliśmy z pogodą.
Na miejscu na  gości czekały rowery, łódki, kajaki, wędki, grille, książki.
Największą atrakcją było dla nas pływanie. Młodsza córka bardzo grzecznie siedziała w łódce i obserwowała okolicę, starszą za to rozpierała energia. Na szczęście codziennie dopływaliśmy do brzegu cali i zdrowi.
Aż żal było wyjeżdżać. Na pewno jeszcze tu wrócimy. Ciekawa jestem jak tu jest zimą, tą prawdziwą, gdy wszystko tonie w śniegu. Na pewno jest bajecznie.
Tego mi brakowało. Takiego oderwania się od miasta, sklepów, internetu. 
Wakacje nad przeludnionym morzem czy w Tatrach pełnych ludzi nigdy nie zapewnią takiego psychicznego odpoczynku. Tu słyszałam spadające liście i nieustanny śpiew ptaków. Wieczorem usypiał mnie a rano budził szum wody we młynie. Widziałam wyskakujące ponad powierzchnię jeziora ryby, obserwowałam "kłótnie" kaczek, które z furkotem odlatywały na drugi koniec jeziorka. To dopiero jesienna bajka. 

czwartek, 4 października 2018

Kącik czytelniczo - kawowy wersja 2.

Niedawno pisałam o moim kąciku czytelniczym, który powstał w miejscu gdzie stało łóżeczko. Wersja numer 1 tu. Jednak wpadłam na jeszcze lepszą opcję zagospodarowania naszego salonu.
Nastąpiło więc małe przemeblowanie, bo:
- chciałam, żeby siedząc w fotelu czy kanapie, było ciepło pod nogami (ach ta jesień)
- raziła mnie pusta ściana między szafą a sofą
- wkurzał mnie od wejścia widoczny "plac zabaw" Róży.
Teraz wygląda to tak:
Jak widać kącik jest dwuosobowy:) Ale często jest i trzyosobowy:)
Plac zabaw Róży pod balkonem. Ilość zabawek przy okazji porządków została mocno ograniczona, a nadal jest ich sporo.
W pozostałej części pokoju delikatna jesień.
Pora zasiąść z ciekawą książką i dobrą kawą.