Ten post miał powstać niemal 2 miesiące temu i jakoś nie mogłam
się zebrać. Lubię wracać wspomnieniami do ważnych chwil z życia mojej rodziny,
więc o urodzinach mojej starszej córki muszę koniecznie wspomnieć, mimo że miały miejsce w maju.
Pogoda pozwoliła na to, by urodzinki odbyły się na naszej (niedawno zakupionej działeczce). I wyszło super - wszyscy czuli się swobodnie, dzieciaki miały mnóstwo miejsca do szaleństw.
Jak zawsze przygotowania zaczęłam dużo wcześniej. Istotną kwestią było podpytywanie o czym marzy i obserwowanie czego potrzebuje solenizantka. Dziewiąte urodziny to w końcu dzień, w którym musi się spełnić choć kilka marzeń. Majula więc z rana zastała na przedpokoju taki widok:
Urodziny miały być kwiatowe, to i suknie musiały być w kwiaty. Wśród prezentów nie zabrakło też książek, audiobooków, gier, zestawów kosmetyków (wszak to prawie nastolatka), a nawet znalazł się miś, wypowiadający życzenia urodzinowe.
Dwa ważne punkty urodzinowego programu to tort i piniata. I jedno, i drugie robiłam własnoręcznie: smakowało (tort) i spodobało się ogromnie (piniata).
Dziewięciolatki potrafią się doskonale zająć sobą, ale nie zaszkodzi przygotować kilka zabaw. Niezwykłym powodzeniem cieszy się zawsze zabawa w krzesła (krzeseł jest o jedno mniej niż uczestników zabawy. Gdy przestaje grać muzyka, trzeba szybko zająć jakieś krzesło. Wygrywa oczywiście osoba, która zawsze potrafi zająć jakieś krzesło) oraz wyścigi w workach (zakupione w markecie budowalnym).
Menu nie było skomplikowane: grill - kiełbaski, kurczaczki, warzywa pokrojone w słupki - dla dzieci (zniknęły błyskawicznie), sałatka dla dorosłych. Dużym wzięciem cieszyły się arbuzowe trójkąciki na patyku i owocowe "lody" (owoce w lodowych wafelkach). Na słodko - muffinki, tarta i tort. Nie za dużo, nie za mało, a w sam raz.
Urodziny były udane, najważniejsza osoba i goście byli zadowoleni:)
Ta moja dziewięciolatka to pannica się zrobiła. Choć z jednej stroi lubi się stroić, czesać, a nawet pomalować, to z drugiej strony często chodzi w zwyczajnej koszulce i legginsach, byleby wygodniej. Lubi samotność i godzinami może słuchać sobie w pokoju audiobooków, ale z drugiej strony - godzinami może siedzieć na placu zabaw i spędzać czas ze swoimi koleżankami i kolegami.
Jest ciekawa świata, bystro obserwuje otaczającą ją rzeczywistość i zadaje mnóstwo interesujących pytań. Nierzadko odpowiedzi musimy sobie "guglować".
Przykładowe pytania z ostatniej chwili: Kim był Alcybiades?, Kto to jest suweren?, Czy chciałabym być driadą, goblinem, centaurem czy chochlikiem? Jaką magiczną moc chciałabym posiadać najbardziej? Itd...
Majula do tej pory była bardzo samodzielna i jak to się mówi: "ogarnięta", ale ostatnio przechodzi samą siebie. Widać to na przykład w kwestii posiłków - śniadania i kolacje robi sobie bez problemu sama, a nawet zaczyna częściowo przygotowywać obiadki. Super pomoc mam w domu.
Z jednej strony to jeszcze dziecko, a z drugiej już coraz bardziej doroślejsza osoba.
Tylko nie wiem czy mam się z tego cieszyć, czy nie?