Pozbyłam się kilku przejrzałych kwiatków, zostawiłam pelargonie, które jeszcze pięknie kwitną, a dosadziłam za to trochę wrzosów. Do tego musztardowe poduchy i klimacik na powitanie jesieni zrobił się idealny.
poniedziałek, 30 września 2019
Jesienny balkon
To ostatnie chwile, by nacieszyć się balkonem. Korzystam więc póki mogę. Tym bardziej, że kilka słonecznych dni sprzyjało wypoczywaniu w tym moim przydomowym mini ogródku.
Pozbyłam się kilku przejrzałych kwiatków, zostawiłam pelargonie, które jeszcze pięknie kwitną, a dosadziłam za to trochę wrzosów. Do tego musztardowe poduchy i klimacik na powitanie jesieni zrobił się idealny.
A potem wpadło dziecię i pożarło jesienną aranżację:)
Jestem właśnie na etapie zmiany pracy, więc te trochę wolnego czasu poświęcam na cykl książek Lee Child'a. Tak że początek jesieni spędzam z Reacherem. Milutko:)
Pozbyłam się kilku przejrzałych kwiatków, zostawiłam pelargonie, które jeszcze pięknie kwitną, a dosadziłam za to trochę wrzosów. Do tego musztardowe poduchy i klimacik na powitanie jesieni zrobił się idealny.
piątek, 13 września 2019
Powakacyjne zmiany w kuchni.
Końcówka wakacji zaowocowała mini zmianami w naszym domu. Uległa im również kuchnia. A wszystko za sprawą nowej tapety i retro kuchenki. Ach, no i ta ikeowa lampa.
Ponieważ nie mamy drzwi do kuchni, łączy się ona dość wyraźnie z przedpokojem. Stąd jednolita podłoga, a teraz zdecydowaliśmy się też okleić ściany tą samą tapetą w białą cegiełkę. Stara tapeta w kropki była urocza, ale już się trochę podniszczyła.
Tapeta ma to do siebie, że jak się znudzi, to zawsze ją można wymienić na nową - modniejszą, ładniejszą. Z prawdziwą cegiełką musiałabym żyć co najmniej 10 lat, aż może w końcu udałoby mi się namówić męża na zmiany.
Nad stołem zawisła ażurkowa tablica magnetyczna z Ikei.
Ponieważ nie mamy drzwi do kuchni, łączy się ona dość wyraźnie z przedpokojem. Stąd jednolita podłoga, a teraz zdecydowaliśmy się też okleić ściany tą samą tapetą w białą cegiełkę. Stara tapeta w kropki była urocza, ale już się trochę podniszczyła.
Tapeta ma to do siebie, że jak się znudzi, to zawsze ją można wymienić na nową - modniejszą, ładniejszą. Z prawdziwą cegiełką musiałabym żyć co najmniej 10 lat, aż może w końcu udałoby mi się namówić męża na zmiany.
Nad stołem zawisła ażurkowa tablica magnetyczna z Ikei.
Obok półeczka na zdjęcia, identyczna jak ta w przedpokoju.
A poniżej moja wymarzona retro kuchenka Amica w kolorze kości słoniowej.
Stare meble, odmalowane przeze mnie 6 lat temu jeszcze w tym roku z nami zostają. Niestety stolarz wykonywał je jakimś swoim dziwnym systemem i żadnego okapu nie możemy zamontować. Żeby to jakoś wyglądało wyszukałam w internecie, pomalowałam i przykleiłam półeczki. Wpasowały się w lukę co do milimetra.
Przed nami jeszcze zmiana kaloryfera i z większych zmian kuchennych to by było na tyle.
Jak ja lubię swoją kuchnię:)
piątek, 6 września 2019
Moje dziecko poszło do szkoły.
Pierwsze wzruszające chwile za nami. Moja niegdyś malutka córeczka rozpoczęła edukację szkolną.
Troszeczkę stresu miała, ale: szkołę znała, bo chodziła do niej na zajęcia dodatkowe w czasie trwania przedszkola; kilkoro dzieci znała, bo przeszli razem z nią z grupy zerówkowej. Poza tym jest raczej odważną, kontaktową dziewczyną, niebojącą się nowych sytuacji. Wstąpienie w szeregi uczniów przeszło więc łagodnie.
Jak na razie to twierdzi, że jest trochę nudno, bo: trzeba robić szlaczki i kolorować rysunki. Ale to tylko początek, zaraz zaczną się ciekawsze zajęcia i tematy.
Jeśli chodzi o wyprawkę, to 2 wyprawy do sklepu przeszły bez ekscytacji. Moje dziecko ceni sobie jakość, a nie fikuśność. Więc 2 ołówki, 1 gumka, 1 temperówka są bez bajerów, ale dobrej firmy. Kredki i kilka innych drobiazgów miała, więc nowych nie kupowaliśmy. Kilka zeszytów, bloków, farby, plastelina, ryza papieru - i po zakupach.
Z wyborem plecaka też nie było problemu. Posiedziałam kilka razy dłużej i poszperałam w internecie, poczytałam opinie i wybrałam firmę, a moja córa tylko wskazała, który z plecaków się jej podoba. Wzięłyśmy też prosty piórnik bez wyposażenia do kompletu. W nim ma wszystko to co potrzebuje, bez zbędnych dodatkowych gadżetów, których nigdy nie użyje.
U Majuli w szkole bardzo jej się podobało, ale wysłaliśmy ją jednak najpierw do żłobka. Niedaleko, z bardzo miłymi paniami oraz ciekawymi zajęciami.
Pierwsze 2 tygodnie w żłobku były ciężkie, ale nie tragiczne. Trzeci tydzień było super, jednak od wczoraj jesteśmy w domu - zaczęły się różne żłobkowe choroby. Ehh, a 3 dni temu zaczęłam pracę...
Troszeczkę stresu miała, ale: szkołę znała, bo chodziła do niej na zajęcia dodatkowe w czasie trwania przedszkola; kilkoro dzieci znała, bo przeszli razem z nią z grupy zerówkowej. Poza tym jest raczej odważną, kontaktową dziewczyną, niebojącą się nowych sytuacji. Wstąpienie w szeregi uczniów przeszło więc łagodnie.
Jak na razie to twierdzi, że jest trochę nudno, bo: trzeba robić szlaczki i kolorować rysunki. Ale to tylko początek, zaraz zaczną się ciekawsze zajęcia i tematy.
Jeśli chodzi o wyprawkę, to 2 wyprawy do sklepu przeszły bez ekscytacji. Moje dziecko ceni sobie jakość, a nie fikuśność. Więc 2 ołówki, 1 gumka, 1 temperówka są bez bajerów, ale dobrej firmy. Kredki i kilka innych drobiazgów miała, więc nowych nie kupowaliśmy. Kilka zeszytów, bloków, farby, plastelina, ryza papieru - i po zakupach.
Z wyborem plecaka też nie było problemu. Posiedziałam kilka razy dłużej i poszperałam w internecie, poczytałam opinie i wybrałam firmę, a moja córa tylko wskazała, który z plecaków się jej podoba. Wzięłyśmy też prosty piórnik bez wyposażenia do kompletu. W nim ma wszystko to co potrzebuje, bez zbędnych dodatkowych gadżetów, których nigdy nie użyje.
W pokoju też rewolucji nie było. Moje dziecko miało za zadanie oczyścić biurko ze zbędnych rzeczy, tak żeby miała pod ręką wszystko czego potrzebuje do wykonywania zadań domowych. I tyle.
Bez wielkiego wow, bez szału zakupów i dywagacji a jak będzie i co to będzie...
Natomiast moja młodsza córa swoją edukację zaczęła w trzecim tygodniu sierpnia.U Majuli w szkole bardzo jej się podobało, ale wysłaliśmy ją jednak najpierw do żłobka. Niedaleko, z bardzo miłymi paniami oraz ciekawymi zajęciami.
Pierwsze 2 tygodnie w żłobku były ciężkie, ale nie tragiczne. Trzeci tydzień było super, jednak od wczoraj jesteśmy w domu - zaczęły się różne żłobkowe choroby. Ehh, a 3 dni temu zaczęłam pracę...
Subskrybuj:
Posty (Atom)