środa, 29 maja 2019

Piękna Wielkopolska - Szachty

Na południu Poznania znajduje się przepiękne miejsce - Szachty, zwane też Gliniankami. To około 40 stawów, które zostały po starych cegielniach z końca XIX wieku. Dziś to urocze miejsce spacerowe. Mnóstwo alejek, ławek i punktów widokowych sprawia, że Poznaniacy coraz liczniej spędzają tu czas. I my też często wybieramy tę okolicę organizując nasze wyprawy rowerowe.
Ostatnio zbudowano nawet wieżę, z której rozpościera się niesamowity widok.
Aż trudno uwierzyć, że to część dość dużego miasta. 
Można się tu zrelaksować, obserwując naturę. Poniżej młodsza córa obserwuje pracowite mrówki.
Ta niebieska woda wprowadza taki wakacyjny klimat.
Czasami jadamy tu weekendowe drugie śniadania. W takim otoczeniu smakują wyjątkowo.

środa, 22 maja 2019

Majowy balkon 2019

Rozglądam się po okolicznych balkonach i co widzę na większości? Mopy, mopy, mopy. Owszem, to wygodne wysuszyć na balkonie mopa, ale żeby to była jego stała miejscówka? Oprócz mopów stoją często stare meble, jakieś dechy i tym podobne rupiecie. Zdecydowanie mniej niż połowa balkonów obsadzona jest pięknymi kwiatami. I nie wiem dlaczego wielu ludzi traktuje to miejsce jako rupieciarnię. Przecież jeśli nie ma się ogródka, to balkon powinien stać się taką namiastką miejsca relaksu, połączenia z naturą, choćby w minimalnym stopniu. U mnie przynajmniej tak właśnie jest. Mój tegoroczny balkon ma już wygodne siedziska (tak, ze starej szafki, którą czeka jeszcze mini metamorfoza), stolik i kwiaty. Choć nie jest ich za dużo, to i tak tworzą miły dla oka i ucha klimat.
Pyszna zielona herbata z miętą i kakao (do dostania w Ikea), pierwsze polskie truskawki, odrobina słońca i dobra książka - i można wypoczywać, gdy dziecię śpi, a drugie w przedszkolu.
A gdy dziecię nie śpi można relaksować się wspólnie.
I choć często stoi tu suszarka z praniem, a czasem suszy się mop to na pewno nigdy nie zmienię tego miejsca w rupieciarnię.

czwartek, 16 maja 2019

Urodzinowa sesja zdjęciowa w domu

Są takie dni, gdy nic nie przychodzi do głowy, dzieci się nudzą, dorośli kompletnie nie mają pomysłu, bo - wszystkie już wyczerpali, bo zimno, bo deszcz, bo obiad się gotuje, itd. Na taki czas polecam sesję zdjęciową w domu. Może być związana z jakąś ważną okazją w życiu rodziny, może też być zupełnie bez okazji.
My robiliśmy już bożonarodzeniową, a teraz urodzinową, w związku z tym, że obie moje córki niemal w tym samym czasie obchodzą urodziny.
Co nam potrzebne do takiej sesji?
Aparat lub po prostu telefon.
Odświętne lub zabawne stroje dla dzieci.
Akcesoria zaplanowane do charakteru sesji. U nas tym razem pojawiły się korony, czapeczki, okulary, kupione jakieś 2 lata temu bodajże w Pepco, do tego mnóstwo balonów - zostały nam po urodzinach, lemoniada w szklaneczkach ze słomką i dobry humor.
Narobiłam około 400 zdjęć, bo wiadomo jak to jest z dziećmi - trzeba pstrykać i pstrykać, żeby utrafić fajną pozę czy minę, niestety dzieci (przynajmniej moich) nie da się ustawić tak i tak, a potem robić zdjęcie. Po ostrej selekcji wybrałam około 20.
Nie dość, że miałyśmy fajną zabawę na całe popołudnie, to jeszcze pamiątkę na lata.

poniedziałek, 13 maja 2019

Podwójne urodziny

Moje córki dzieli pięć lat bez dwunastu dni. Postanowiłam więc w tym roku zrobić podwójną imprezkę gdzieś pomiędzy tymi dwunastoma dniami.
Choć wiedziałam, że tak naprawdę czekają mnie dwie imprezki - Maja ma przecież swoje przyjaciółki, z którymi musiała świętować swój dzień. W zeszłym roku pierwsza imprezka Mai była dla rodziny w domu, druga na sali zabaw. Jednak w tym roku daliśmy Mai wybór: albo imprezka na sali i zaprasza połowę swojej grupy zerówkowej, albo zapraszamy do domu najbliższe psiapsióły i dostaje droższy prezent. Wybrała to drugie. I choć miałam trochę szykowania, to nie żałuję, bo urodziny dla koleżanek wyszły lepiej niż niejedna zabawa na sali.
W tym dniu nastawiłam się na makaronowe szaleństwo (wszystkie dzieci lubią spaghetti oprócz mojej najmłodszej- która jest niezmiennie miłośniczką makaronu ze szpinakiem). Zaplanowałam też godzinę łasuchowania z rewelacyjnym bezcukrowym deserem w roli głównej, tortem i sernikiem na zimno oraz niesamowitą lemoniadą (woda niegazowana, cytryna, plasterek ogórka, świeża truskawka, arbuzowa gwiazdka i miód).
Do tego owocowe i warzywne "przegryzaki".
Wymyśliłam kilka zabaw dla dziewczyn, ale one mnie całkowicie zaskoczyły przynosząc z przedszkola całą listę zabaw, które zaplanowały same.
Z moich pomysłów przeszedł tylko jeden, a nawet bardzo im się spodobał. Dałam Mai i jej koleżankom duży karton, flamastry, kilka ludzików z lego duplo oraz dużą kostkę do gry. Ich zadanie polegało na tym, że muszą wymyślić jak użyć te przedmioty nie pomijając żadnego z nich. Po jakimś czasie zawołały mnie do pokoju, by pokazać swoje dzieło - fajną grę planszową:
Siedem lat to poważny wiek. Jaka jest moja siedmiolatka? Bezczelna i złośliwa małpa - tylko czasami. A zdecydowanie częściej? Po rodzicach:) lubi szybkość i wysokość, jest wysportowana i nie boi się podejmować wyzwań w tej dziedzinie. Lubi też się stroić w tiulowe spódniczki i malować paznokcie. Przepada za książkami, ma swoją kolekcję ukochanych audiobooków. Jest też szalenie kreatywna. Z kilku przypadkowych przedmiotów potrafi stworzyć tajemniczą krainę potworów, tor przeszkód czy baśniową wyprawę na nieznaną wyspę. Lubi być i bawić się sama, ale całymi godzinami może też spędzać czas na podwórku ze swoimi koleżankami i kolegami. Jest raczej odważna i otwarta (jeśli coś ją zainteresuje, to po prostu pyta - np. obcych ludzi na ulicy, w sklepie) oraz dowcipna i zabawna.
Z kolei moja dwulatka to najpogodniejsze dziecko na świecie. Również dowcipne i zabawne jak starsza siostra. Uwielbia place zabaw, tory przeszkód, drabinki, trampoliny, ogromne zjeżdżalnie oraz wszelakie murki i kałuże, książki, swoją lalę i Majulkę. Gada jak najęta, całymi zdaniami z poprawną odmianą przez rodzaje, osoby, czasy, liczby i przypadki (oczywiście zdarzają się jej jeszcze zabawne przeinaczenia). Ma swoje upodobania, o których śmiało informuje. Jest wrażliwa na "ała" innych i od razu leci dać buziaka. Sama też oczekuje czegoś takiego gdy się uderzy, przewróci, ale zaraz się uspokaja, kończy płakanie słówkiem "już". Uwielbia jeść i nigdy grymasi w tej kwestii. Ma raczej stały rytm dnia z jedną drzemką w południe. W nocy śpi raczej dobrze, zasypia - gdy dostanie swój bidonik z wodą, całusa i papa na pożegnanie. Coraz częściej woła na nocniczek czy toaletę, więc jestem dobrej myśli, aczkolwiek nie nastawiam się na pełen sukces od razu, bo pamiętam, jak to długo trwało z Mają.
Różyczka jest towarzyska, lubi inne dzieci, a za koleżankami Mai po prostu przepada.
Nie jest dzieckiem, które chowa się za mamusię, ale takim, które lubi chodzić swoimi drogami.
Wspólne urodziny były doskonałym pomysłem. Różyczka śpiewała pięknie 100 lat, co robi ostatnio po kilka razy dziennie i razem z Mają zdmuchnęła dzielnie swoja własną świeczkę.
W związku z tym, że na wspólną imprezkę przyjechała rodzina z drugiego końca Polski, było gwarno, głośno i wesoło. No i oczywiście mnóstwo prezentów. 
Początek maja upłynął więc nam imprezkowo i rodzinnie.