Nasz duży pokój, szumnie zwany salonem, a pełniący ponadto rolę sypialni, zyskał w ostatnich dniach nowe kolory. Mianowicie zieleń. Brakuje mi jej bardzo i tęskno wyglądam wiosny. Na razie te braki uzupełniam świeżymi kwiatami (ach, ta bliskość Biedronki bardzo w tym pomaga), doniczkowymi, a od wczoraj zielenią poduch (Agata Meble).
Jak na razie taki układ salonowy mi odpowiada. Być może znowu będą musiała jeździć z meblami, aby zrobić większy dostęp do balkonu, gdy zrobi się cieplej i dziewczyny zażyczą sobie huśtawkę na balkonie. Ale na razie zostaje jak jest. Kącika mężowskiego w drugim kącie salonu nie pokazuję, bo musi nabrać odpowiedniego wyrazu (tak nabiera już niemal od roku), ale może się wkrótce uda.
Podsumowując, jest świeżo, wygodnie, inaczej.