niedziela, 24 marca 2019

Pierwsze oznaki wiosny w kuchni

Kuchnia to u nas pomieszczenie, w którym już nic nie można zmienić jeśli chodzi o układ mebli (jak to zwykle z kuchniami bywa). Taki jest po prostu najbardziej optymalny. W grę oczywiście wchodzi (już od 6 lat) całkowita wymiana mebli, jednak taki układ bym zachowała dalej, ale na razie to nieodgadniona przyszłość. Póki co bawię się detalami. I tak zawisły ostatnio zasłony w drobną łączkę. Wiosenną metamorfozę przeszła też tablica organizacyjna, wisząca nad stołem, a która jest niezbędnym elementem w sprawnym funkcjonowaniu naszej rodziny. Wisi tam widoczny dla wszystkich kalendarz z wpisanymi ważnymi wydarzeniami, typu wizyta u lekarza, czyjeś urodzinki czy też jakieś warsztaty.
Nieodzownym elementem wiosny są kwiaty, te prawdziwe oczywiście. I jak zawsze z pomocą przychodzą niezawodne goździki, które potrafią stać bardzo długo i cieszyć oko.
A wiosenne śniadanie w takiej aranżacji jest przepyszne.

Przestrzeń stołu i parapet to dwie strefy, które w magiczny sposób po chwili potrafią zmienić się w składowisko różnych potrzebnych wszystkim rzeczy: kredek, książek, pustych kubków, itd. Za cel ostatnich tygodni postawiłam sobie pilnowanie idealnego porządku w tych dwóch miejscach. Na razie nie jest źle.

Błękitne mozaikowe elementy na płytkach to naklejki z Biedronki, które wiszą już kilka miesięcy bez żadnego uszczerbku. Szybki, prosty sposób na odmianę kuchni.
Lubię te słoneczne plamy na podłodze.
I lubię swoją kuchnię, mimo że wypisałam co najmniej 10 punktów dotyczących zmian, jakie bym tu wprowadziła. Między innymi: wspomniana wymiana mebli (marzą mi się szafki do sufitu i mnóstwo szuflad), wymiana kuchenki, kaloryfera, tablicy (już upatrzyłam w Ikei), lampy + kilku innych detali. Ale powolutku, powolutku, bo jak będzie za idealna to stracę całą zabawę "urządzania kuchni".

piątek, 15 marca 2019

Weekend w Toruniu.

Toruń to miasto, w którym mogłabym mieszkać. Nie za małe, nie za duże. I ma mnóstwo uroczych miejsc, do których można udać z dziećmi, jak i bez nich. Na tym etapie życia nasze podróże odbywamy w komplecie, co ma swój urok. Za jakiś czas dzieci będą chciały samodzielnie poznawać świat lub w towarzystwie wyłącznie swoich rówieśników. W związku z tym każda taka wspólna podróż jest czasem, z którego chcę czerpać jak najwięcej.
Ten weekend wyszedł spontanicznie. Mieliśmy bowiem odwieźć babcię do pobliskiego Ciechocinka. Zaplanowaliśmy więc wyjazd na cały weekend, w czasie którego to Toruń był główną atrakcją. Byliśmy tam jeszcze niedawno, bo razem z przyjaciółmi spędzaliśmy Sylwestra, tym razem jednak włóczyliśmy się w piątkę.
Na początku ja z Mają skoczyłyśmy do Planetarium. Filmy, które tam puszczają są nieodpowiednie dla maluchów, więc młodsza córa z tatą i babcią załatwiali swoje sprawy.
Potem była obowiązkowa kawa i lody u słynnego Lenkiewicza.
Mały podżeracz. Uwielbia wyjadać mi piankę z kawy.
Co jakiś czas wychodziło słońce, więc można było pospacerować po zabytkowych uliczkach.



W drodze na obiad do polecanej "Pasta & Basta" odwiedziliśmy Muzeum Zabawek. A tam piękne retro wózeczki. 

Obok naprawdę przerażających lalek (współczuję dzieciom z zamierzchłych czasów) znalazły się takie perełki: lale - damy.
Był też telefon tarczowy.
Pewna część wystawy to był powrót do mojego dzieciństwa. Obok wielu zabawek sprzed lat odnalazłam moją ukochaną żółtą kuchenkę. Naprawdę się wzruszyłam.
W pobliżu Muzeum stoi słynna toruńska krzywa wieża, której historię poznaliśmy w Domu Legend.
W Domu Legend zwiedzający mogą wczuć się w legendarne postacie i na własnej skórze odczuć dawne historie. Różyczka była oczywiście pierwsza chętna do wszelakich zabaw.
Poniżej sprawdzanie czy da się stanąć prosto pod krzywą wieżą.
Wieczorem dzieci i dorośli byli wykończeni całodniowymi atrakcjami. A w urokliwym dworku, w którym spaliśmy 32 stopnie. Oj, zdecydowanie przesadzili z ogrzewaniem.

Na następny dzień zaplanowaliśmy Młyn Wiedzy (takie toruńskie Centrum Nauki). Obowiązkowo z drugim kompletem ubrań na przebranie dla dzieci. Świetne miejsce na parogodzinną zabawę i przy okazji naukę. Albo naukę, a przy okazji zabawę. W każdym bądź razie jest to miejsce gdzie dzieci mogą wszystkiego dotykać, wchodzić, siadać, biegać, moczyć się (konieczne ubranie na przebranie). 
Poniżej koło chomika.
Czy można sięgnąć gwiazd?

Doświadczenia wodne - najlepsza zabawa.

Coś co najbardziej fascynowało najmłodszą:
Kolejna super zabawa - zostać konstruktorem. My zbudowaliśmy błękitny pałac. 

Można było też powalczyć na niebieskie miecze.
W Młynie Wiedzy byliśmy już kilka razy i nieraz jeszcze powrócimy.
Zaś w Ciechocinku zdążyliśmy zobaczyć tylko tężnie i trzeba było wracać. 
To był bardzo miły i wyczerpujący weekend. 
Po nim tydzień pełen załatwiania różnych spraw i dylematów: który żłobek, która szkoła? Obie moje dziewczyny czekają od września duże zmiany. 

środa, 6 marca 2019

Moja książeczka manipulacyjna.

I stało się: stworzyłam własnoręcznie książeczkę manipulacyjną (quiet book).
Podobały mi się już wcześniej niesamowicie pomysłowe książeczki, które oglądałam w internecie, jednak zawsze cena mnie przerażała.
Od czasu do czasu siostra marudziła "No uszyj, przecież umiesz", a ja jej na to, że "To od groma pracy". I fakt pracy było mnóstwo, więc nie dziwią mnie ceny. 
Na początku chciałam stworzyć z tektury falistej zwykłą książeczkę, ale wizualnie mi się nie podobała, a z trwałością, to szkoda gadać.
Sięgnęłam więc po filc i  jak już zaczęłam, to poooszło.
Pierwsza strona: literki na rzepy, misiowa spineczka też. Oczy można odchylić i miś już nie śpi (lubimy się bawić w budzenie misia). Na dole koraliki sztuk 10 do nauki liczenia.
Druga strona: Co lubi myszka, a co pszczółka? - można wodzić paluszkiem po drodze myszki i pszczółki. Potem przylepiamy na magnes. Myszka nie pasuje do kwiatka- czuć, bo magnes odpycha i odwrotnie, pszczółka nie usiądzie na serze (mała lekcja fizyki:))
Trzecia strona: trzeba wyjąć jabłuszka z koszyka i zawiesić lub odwrotnie zdjąć i schować. Dla małych paluszków powieszenie na haftce nie jest łatwe. Chmurka odpinana na guziczek.
Czwarta strona: odsuwamy suwak, wyciągamy kropki i przylepiamy na rzep.
Piąta strona: trzeba odszukać pięć ukrytych zwierzątek, otwieranie na zatrzaski.
 Szósta strona: 6 zwierzątek morskich - rybki przesuwają się/płyną, rozgwiazdy można zdjąć i ponownie zahaczyć.
 Siódma strona: laleczka i jej szafa kapsułowa, uczą jak kompletować garderobę, żeby wszystko do siebie pasowało.

Ósma strona: nauka kolorów na przykładzie baloników na rzep (przy okazji świetna okazja, by sprawdzić czy dziecko odróżnia kolory).
Dziewiąta strona: telefon i nauka numerów alarmowych, które można wystukiwać na telefonie, dopasowywać samochodziki do odpowiednich numerów.
 
Dziesiąta strona: kotek, który na pożegnanie macha łapkami i nóżkami. Najpierw trzeba mu jednak umyć zęby, co moje dziecko bardzo lubi robić (u siebie i u kotka).

Moje dziecko bardzo lubi się bawić tą książeczką. Na pewno jest inna niż te, które miała do tej pory - miękka, przyjazna i można z nią zrobić tyle rzeczy. Dzięki niej niesamowicie ćwiczą się małe paluszki oraz mózg (trzeba pomyśleć co zrobić i jak to zrobić).

Wszystko z filcu i wszystko ręcznie uszyte, z wyjątkiem rybek i rozgwiazd oraz zwierzątek z piątej strony. Inspiracji w internecie jest mnóstwo. Na wiele pomysłów wpadałam także już w trakcie szycia.
Była to ciekawa, pochłaniająca zabawa, teraz to zabawa dla mojego dziecka i nie tylko:)