Moja półtoraroczna córka wykazuje ogromne zainteresowanie książkami. Wiele z nich pozostało nam po Mai, niektóre wypożyczamy (wspominałam wiele razy, że mamy świetnie zaopatrzoną bibliotekę), niektóre dokupiłam.
Obecnie przerabiamy część pierwszą znanej zapewne wielu małym czytelnikom książki -"Pucio uczy się mówić". Najmłodsza zakochana jest w Puciu. Cudownie wymawia słowo "Pucio". Co nam się podoba w tej książce? Ładne obrazki oraz proste sytuacje opisane prostym językiem z licznymi onomatopejami.
Nadal na topie u nas seria książeczek "Onomato" oraz "Księga dźwięków".
Ponadto lubi przeglądać książeczki o zwierzątkach. Bardzo lubi dużą książkę o piesku oraz (tak jak kiedyś Maja) - "Gdzie jesteś, Alusiu?"- książeczkę (z elementami ruchomymi) o Alusiu, który bawi się z mamą w chowanego. Tak naprawdę to po prostu chowa się przed mamą, wołającą go do spania. Taki psikuśny Aluś, jak każde dziecko:)
Książki, od których zakupu nie mogłam się powstrzymać to seria "Przesuń paluszkiem" (my mamy dwie) oraz dwie książeczki H. Dexeta.
Piękne ilustracje i to co dzieci lubią najbardziej - dziurki, w które mogą włożyć paluszek.
A co czyta sześciolatka?
Skończyłyśmy niedawno świetną książkę B. Stenki "Fisowanie".
To urocze przygody sześcioletniej Marylki, jej rodziny i przyjaciół. Zwykłe, codzienne sytuacje, ale jakże świetnie i z humorem zaprezentowane.
Kolejna książka to "Ziuzia". Nie za bardzo nam się chce ostatnio do niej zaglądać, no cóż, może spróbujemy jeszcze raz.
"Ocean to pikuś" Ł. Wierzbickiego. Autora znamy z "Afryki Kazika", więc z przyjemnością sięgnęłyśmy i po tę pozycję. I... - super wybór. Pełna humoru opowieść o przygodach na oceanie Aleksandra Doby. Na początku pomyślałam, że to będzie nuda na miarę "Starego człowieka i morze" (nie oszukujmy się, to było nudne). Ale przygody A. Doby, samotnie przepływającego kajakiem Atlantyk, są tak ciekawie i tak zabawnie opisane, że nie sposób się oderwać od tej książki. Gorąco polecam ja i moja starsza córka.
"Zielnik" musimy już oddać, bo kończy nam się materiał do badania (ach, ta jesień).
A "Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek", to był trafiony prezent od Oli:)
Mimo że wiele spraw tu opisanych ciężko jest zrozumieć przez sześciolatkę (aktywistki, rewolucje, ruch oporu, itd.) to jednak historie małych dziewczynek, które realizowały swoje marzenia spodobały się jej. Będziemy jeszcze wracać do tych historii.
A moje lektury na jesień? Oto one:
Zabawne historie kryminalne napisane przez Alka Rogozińskiego są miłą lekturą na jesienne wieczory. Wciągają tak, że jedna książka starcza na jeden wieczór:(
Zaciekawiła mnie też idea lagom, szwedzkiej sztuki równowagi, która mówi, by mieć, być, robić "w sam raz", "tyle, ile trzeba". Podoba mi się ta koncepcja.
W związku z tym, że wiele z tych książek za nami, czas udać się ponownie do biblioteki. Jeszcze tyle jesiennych wieczorów przed nami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz