środa, 26 września 2012

Czerwony dzień…



      Witajcie, dziś przypadkiem zawędrowałam na bloga Ani Home Sweet Home. I musiałam, po prostu musiałam, wziąć udział w jej zabawie w kolory. Zaraz wam powiem dlaczego. Otóż posta o zabawie przeczytałam właśnie teraz (jest godz. 21), a nie uwierzycie, ale dzisiejszy dzień spędziłam z aparatem w dłoni i wyszedł mi właśnie czerwony dzień, który wam zaraz zrelacjonuję.
     Wstałam niezbyt rano – Maja dała popalić w nocy, ale potem sobie pospałyśmy do 10 (uroki macierzyńskiego). Pokrzątałam się po kuchni: śniadanko, herbatka. Patrzę przez okno, cudowna pogoda, trzeba wpuścić świeżego i cieplutkiego powietrza. Przy okazji pozachwycałam się swoimi begoniami, oczywiście w kolorze czerwonym. 


Cudowna pogoda na spacer. Zapakowałam więc Maję do wózka, oczywiście czerwonego i ruszyłyśmy na zakupy. I co kupiłyśmy? Zobaczcie sami. 

 

Po zakupach posiedziałyśmy w ogrodzie. Pogoda wspaniała. Majeczka pooglądała jabłuszka, pobawiła się (zwróćcie uwagę: czerwony motylek) i usnęła, a ja miałam chwilę relaksu…





Teraz zaś popijam owocową herbatkę z filiżanki z czerwonym makiem i majtam nogami w czerwonych kapciach.


 
A o zabawie dowiedziałam się dopiero teraz. Nieźle, co? 
Czerwonych snów życzę.

1 komentarz: