Trudno jest pisać, jednocześnie karmiąc malucha, ale spróbuję.
Wczoraj zrobiłam swój pierwszy wianek i jestem z niego mega- zadowolona.
Pierwszy raz robiłam decoupage na materiale i wyszło całkiem całkiem. Nawet się zdziwiłam, że to takie proste.
Całkiem nieźle się wkomponował:) Mój mąż dodałby coś zielonego, jakieś gałązki, ale ja zostawiam tak jak jest.
Ale to jeszcze nie koniec dekoracji. Wczoraj, zrobiłyśmy sobie z Mają spacerek do sklepu ogrodniczego i wróciłyśmy z gwiazdą betlejemską i tym oto cyprysikiem, który czeka na jakąś mini dekorkę.
Za oknem biało. Jest pięknie:) Dałam Mai śnieg do rączki (tak sobie bada ten świat powoli) - przyglądała się, ściskała, a on się roztapiał. Ciekawe co takiego sobie myślała.
A dzisiaj w nocy przyszedł Mikołaj i zostawił "pod poduchą" furę prezentów. Fischery też się znalazły. Mówiący piesek wzbudził radosny zachwyt. Tu godzina 6 rano, czyli:"mamo, mamo, wstawaj, pobudka, pobaw się ze mną..." - gdyby umiała mówić.
Miłego wieczoru życzę w ten cudowny zimowy czas...