środa, 18 grudnia 2019

Grudniowe zabieganie.

Brakuje mi czasu w tym roku w grudniu, oj brakuje. Na dekorowanie domu, wypieki, bycie z dziećmi czy choćby sprzątanie.  Ciągle się spieszymy:  żłobek, szkoła, praca, dodatkowe zajęcia Mai, studia. A dzień taki krótki, zmęczenie dopada mnie już o 19 i nic już się nie chce. Lubię swoją pracę, a z całego etatu finansowo jestem zadowolona, jednak przydałby się tak choć jeden wolny dzień. Ale trudno, nie będę narzekać, bo jest więcej plusów niż minusów obecnej sytuacji.
W tym roku u nas minimalistyczne dekoracje: choinkowe gałązki z dziką różą same w sobie są świetną ozdobą. Do tego świece. No i obrazki, też minimalistyczne - z kawałków tapet, które dostałam w Leroy jako próbki oraz gwiazdkowe naklejki.
I oczywiście choinka: srebrno-złoto-niebieska.
Jak ja lubię tę miejscówkę.
W tym roku dziewczyny spędziły mikołajki ze swoimi kuzynami. Mikołaj nieco zestresowany, ale dał radę. Dzieciarnia też dała radę ze swoimi występami przed świętym.
 
 
Realizujemy też powoli zadania z kalendarza adwentowego (niestety mamy tyły, ale co nieco się udało zrobić). Jak pisałam w ostatnim poście, inspiruję się książką "Jak nauczyć dziecko optymizmu", z której jestem bardzo zadowolona. Maja uczy się doceniać codzienność; chwile, które trwają, a nie te na które się czeka. 
Codziennie staram się też czytać dziewczynom adwentowe opowieści. Niektóre z nich mówią o tym, by właśnie doceniać teraźniejszość, a nie żyć przeszłością czy przyszłością. Świetnie więc uzupełniają adwentowe zadania. 
Te zasady staram się realizować w swoim życiu i mam nadzieję, że moje córki też będą je stosować. Bo dzięki nim życie jest piękniejsze i wartościowsze, jeśli doda się do tego różne wyzwania i cele do zrealizowania (o czym pisałam tu).
Wracając do grudnia, to jest to miesiąc moich urodzin i...
... dostałam fajny prezent: 2-osobowe warsztaty dekorowania ze zwiedzaniem fabryki bombek.
Fabryka mieści się niedaleko Poznania, bo w Gnieźnie. Wszystkie bombki (oczywiście szklane) robione są tam i malowane ręcznie, o czym się można naocznie przekonać.
 
Wróciłyśmy z Mają zadowolone, z torbą pełną bombkowych podarunków i zakupów. Naprawdę ciężko się było oprzeć i nie zakupić tych pięknych, ręcznie wykonanych cudeniek.
W drodze powrotnej zahaczyłyśmy z Majulą o naszą ulubioną kawiarnię. Urodziny można więc uznać za udane:)
Zdecydowanie za szybko mija ten miesiąc. Siedząc w moim ulubionym fotelu, planuję jak maksymalnie wykorzystać te kilka dni, które zostały do świąt.

2 komentarze:

  1. Wspaniale spędzacie czas, aż miło popatrzeć. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.:)

    OdpowiedzUsuń