Zastanawiające, dlaczego najpiękniejszy miesiąc minął tak szybko, a miało się wrażenie, że trwał i trwał, bo tyle się działo.
Na początek - grudniowe zmiany w kuchni, czyli nowa półeczka urodzinowa na słoje z płatkami śniadaniowymi i herbatkami. Co do herbatek, to w ciągłym ruchu jest czajniczek z podgrzewaczem. I tylko mieszam i komponuję wciąż nowe herbaty, choć aromatycznymi gotowcami też nie gardzę.
Przekonałam się do rolet rzymskich (ta jest z Ikei). Lampka na parapecie (stara dobra Ikea) ma swój urok. I zrobiło się bardzo klimatycznie.
A skoro mowa o kuchni, to czymże by był grudzień bez wspaniałego smaku i zapachu pierniczków.
Grudniowa niespodzianka to śnieg. Nawet udało się ulepić bałwanka.Grudniowych przyjemności ciąg dalszy - dekoracje tworzone własnoręcznie i pyszna, mielona w starym młynku kawa - w towarzystwie moich uroczych diablątek (one pijają "kawę z posypką" - czyli spienione mleko z brązowym cukrem).
Choinkę wybraliśmy w połowie grudnia. W tym roku żywą, pachnącą. Wigilię wyjątkowo spędziliśmy tylko we czwóreczkę. Jednak Mikołaje z rożnych stron Polski o nas nie zapomnieli.
Dziewczyny były zachwycone tym, co znalazły pod choinką.
Maja - uwielbia (jeszcze) Sylvanian Families, audiobooki oraz wszystko co wiąże się z kreatywnością.
Zaś młodsza córa, jak to typowa trzylatka - ceni różnorodność. Wśród jej prezentów znalazła się suknia księżniczki ze skrzydłami (wreszcie trafiłam na porządne w NIEkosmicznej cenie), książka, puzzle (ja z kolei lubię rysunki Macieja Szymanowicza), przytulanka, uroczy projektor Moulin Roty, katarynka i oczywiście zabawki kreatywne.
Będzie co robić przez długie zimowe wieczory.
Bo wieczory trwają od godziny 15.00. Bez śniegu i słońca jest tak ponuro. I ktoś wpadł kiedyś na genialny pomysł dekorowania domu światełkami i świecami. U nas też jest więc ich mnóstwo. Lubię ten magiczny klimat.